EPILOG

Zamiast zakończenia

Ta książ­ka nie ma zakończenia. Jest ona zaled­wie wprowadze­niem do neu­rokog­ni­ty­wnej teorii obrazu, a trud­no jest pisać zakończe­nie do wprowadzenia. Zasyg­nal­i­zowałem w niej kil­ka ważnych zagad­nień, które bez wąt­pi­enia stanow­ią fun­da­ment takiej teorii. Nie moż­na bowiem zrozu­mieć obrazu nie rozu­miejąc, w jaki sposób pow­sta­je subiek­ty­wne doświad­cze­nie widzenia kon­turów, barw i przestrzeni, nie mówiąc już o doz­na­ni­ach este­ty­cznych, jakie towarzyszą jego oglą­da­niu. Ale prze­cież to nie wszys­tko i dlat­ego zami­ast zakończenia postanow­iłem napisać o tym, czego nie ma w tym wyda­niu książ­ki, a bez wąt­pi­enia powin­no się znaleźć w następnych.

Pisząc tę mono­grafię zależało mi na tym, żeby zawarta w niej wiedza była pew­na, oczy­wiś­cie na tyle na ile moż­na być pewnym twierdzeń for­mułowanych na grun­cie nau­ki. Dlat­ego też częs­to odwoły­wałem się do tych wyników badań, które – jak pokaza­ła his­to­ria nau­ki – miały znamiona odkryć, wyz­nacza­ją­cych nowe trendy w bada­ni­ach. Dokład­nie tę samą strate­gię przyjąłem, dobier­a­jąc dzieła sztu­ki w celu zilus­trowa­nia różnych efek­tów wiz­ual­nych. Jak się łat­wo przekon­ać, zde­cy­dowana więk­szość z nich to uznane arcy­dzieła, które w nowy sposób poz­woliły spo­jrzeć na rzeczy­wis­tość następ­nym pokole­niom artys­tów. Sądzę, że warto było­by wzbo­gacić wiedzę zawartą w tej książce, zarówno w obszarze nau­ki, jak i sztu­ki, o więcej współczes­nych odkryć naukowych w dziedzinie widzenia oraz nowa­tors­kich real­iza­cji artysty­cznych, w dziedzinie sztuki.

W częś­ci poświę­conej bar­wie zabrakło miejs­ca na szer­sze omówie­nie kilku ważnych zagad­nień. Po pier­wsze, należało­by wzbo­gacić treść tej częś­ci o wyjaśnie­nie zasad stałoś­ci widzenia barw, których pod­waliny zna­j­du­ją się w kon­cepcji retinex, opra­cow­anej przez Edwina Lan­da. Po drugie, należało­by szerzej przed­staw­ić prob­lematykę korowego widzenia barw, zwłaszcza w opar­ciu o wyni­ki badań Semi­ra Zeki’ego, który – naw­iasem mówiąc – chęt­nie i częs­to naw­iązy­wał w swoich pub­likac­jach do dzieł wybit­nych malarzy. Po trze­cie, warto było­by przy­wołać i choć­by krótko omówić niek­tóre współczesne, matem­aty­czne i opty­czne, mod­ele widzenia barw. Wresz­cie po czwarte, należało­by przy­na­jm­niej odnieść się do niek­tórych zagad­nień związanych z seman­tyką barw, która jest przed­miotem wielu kon­trow­er­sji nie tylko na grun­cie his­torii sztuki.

Rozdzi­ał doty­czą­cy głębi warto było­by znacznie posz­erzyć o treś­ci związane z wszys­tki­mi znany­mi jed­nooczny­mi wskaźnika­mi widzenia wzdłuż trze­ciego wymi­aru. W szczegól­noś­ci, należało­by sze­roko omówić ważne i niezwyk­le intere­su­jące zagad­nie­nie per­spek­ty­wy, we wszys­t­kich jego aspek­tach, zero‑, jed­no- i wielop­unk­towoś­ci oraz pros­to- i krzy­wolin­iowoś­ci. Również inne jed­nooczne wskaźni­ki głębi są warte omówienia i wyjaśnienia w opar­ciu o wyni­ki badań neu­ropoz­naw­czych. Było­by wskazane zatrzy­mać się także chwilę dłużej nad odrucha­mi wer­gen­cyjny­mi, które jak się okazu­je również wys­tępu­ją pod­czas oglą­da­nia płas­kich obrazów.

Z kolei rozdzi­ał doty­czą­cy pięk­na moż­na bez wąt­pi­enia posz­erzyć nie tylko o wyni­ki nowych badań oku­lo­graficznych, ale również o doniesienia doty­czące danych neu­ro­bra­zowa­nia, EEG i psy­chofizjo­log­icznych, gro­mad­zonych pod­czas oglą­da­nia i oce­ny este­ty­cznej obrazów. Neu­roeste­ty­ka jest jed­ną z gałęzi neu­ronau­ki i bada­nia prowad­zone w tej dziedzinie ujaw­ni­a­ją wiele intere­su­ją­cych zależnoś­ci między akty­wnoś­cią różnych struk­tur mózgu a subiek­ty­wnie odczuwany­mi doświad­czeni­a­mi o charak­terze este­ty­cznym. W odpowiedzi na wyni­ki badań nad pięknem portretów wilanows­kich, przeprowadzil­iśmy ostat­nio całą ser­ię ekspery­men­tów oku­lo­graficznych nad oceną este­ty­czną dzieł Paula Klee, Wasi­la Kandinsky’ego, Zdzisława Bek­sińskiego, Chrisa Beren­sa oraz wybit­nych kolorys­tów: Hen­ri Matisse’a, Vin­cen­ta van Gogha, Paula Gau­guina i Emi­la Nolde. Ich wyni­ki rzu­ca­ją intere­su­jące światło na strate­gie oko­ru­chowe stosowane pod­czas oglą­da­nia i oce­ny tych dzieł.

W ramach wszys­t­kich częś­ci tej książ­ki warto było­by również wprowadz­ić dwie dodatkowe kat­e­gorie zagad­nień. Pier­wsza, która doty­czyła­by złudzeń i iluzji opty­cznych oraz dru­ga, doty­czą­ca pro­cesów widzenia w kon­tekś­cie ich zaburzeń i dys­funkcjon­al­noś­ci. Z jed­nej strony, iluz­je i złudzenia opty­czne są zjawiska­mi, które niepoko­ją badaczy widzenia tak dłu­go, dopó­ki nie zostanie odkry­ty, odpowiedzial­ny za nie mech­a­nizm neu­ro­log­iczny. Tak było na przykład z pasa­mi Ern­s­ta Macha lub siatką Ludi­mara Her­man­na. W więk­szoś­ci przy­pad­ków, niez­nane są jed­nak neu­ronalne pod­stawy złudzeń opty­cznych. Z drugiej strony, iluz­je te stanow­ią sze­rok­ie pole do ekspery­men­towa­nia przez twór­ców obrazów, zwłaszcza z kręgu op-artu. Być może na styku tych dwóch dziedzin uda się wyjaśnić przy­na­jm­niej niek­tóre z nich.

Za niezwyk­le ważne, a przede wszys­tkim heurysty­cznie płodne, uważam pod­ję­cie prob­lematy­ki zaburzeń widzenia. W tej pra­cy zro­biłem zaled­wie dwie krótkie wyciecz­ki w tę stronę, pisząc o artysty­cznych skutkach prob­lemów neu­ro­log­icznych Vin­cen­ta van Gogha i Willia­ma Uter­mohle­na. Zaburzenia szlaków wzrokowych o zdi­ag­no­zowanej eti­ologii uświadami­a­ją z całą wyrazis­toś­cią, w jaki sposób dzi­ała dany mech­a­nizm widzenia w normie oraz jaką odgry­wa rolę w spostrze­ga­niu rzeczy­wis­toś­ci. Malarz rzu­tu­ją­cy stan swo­jego umysłu na ble­j­tram obrazu jest jak funkcjon­al­ny skan­er do umysłoo­bra­zowa­nia. Oglą­danie obrazu daje unika­tową możli­wość zaglą­da­nia do umysłu artysty. Trze­ba tylko nauczyć się czy­tać te skany.

Oprócz szczegółowych zagad­nień doty­czą­cych rozbu­dowy poszczegól­nych rozdzi­ałów, niewąt­pli­wie było­by wskazane powoli zbliżać się do pier­wot­nego pro­jek­tu tej książ­ki. Przede wszys­tkim, należało­by więc pod­jąć zagad­nienia doty­czące ruchu i przestrzeni rozu­mi­anej trójwymi­arowo. Oby­d­wa te zagad­nienia wiążą się ściśle ze sobą. Ich omówie­nie domknęło­by prob­lematykę wczes­nych szlaków wzrokowych, a zarazem otworzyło­by nowe pola do eksplo­racji neu­ropoz­naw­czej w ramach szer­szej grupy przekazów medi­al­nych. Oczy­wiś­cie znakomi­tym zwieńcze­niem dzi­ała było­by włącze­nie do tej opowieś­ci zagad­nień związanych z przekazem audi­al­nym, ale poz­wolę sobie na razie nie rozwi­jać tego wątku, trak­tu­jąc go jako cel dalekosiężny, po osiąg­nię­ciu tych, na które zwró­ciłem już dotąd uwagę.

Spis treści